sobota, 5 kwietnia 2008

Fjordy Zachodnie - czyli Wielkanoc inaczej

Trochę późno (zmachani wielkanocnymi przygotowaniami, a jak!) ruszamy odkrywać Fjordy.
5 dni, masa wrażeń wszelakich: piękno fjordów, różne relacje międzyludzkie, które obserwowaliśmy przez ten czas, życie na kompletnym zadupiu i w dodatku z nieustanna groźbą lawiny, naturalne hot poty, zorza, dużo tego... no i przemyśleń też sporo..




My to znaczy:

Zmarznięty Zapatysta, czyli Kinga:

Wspinający się na wszystko co się rusza Szczepan:


My:


i nasz ruchomy domek:


Nie mamy zaplanowanych noclegów, będziemy się za czyms rozglądać w drodze.

Znajdujemy milutką farmę na odludziu Heydalur, gdzie wita nas miła starsza Pani i gadająca papuga. Zmęczeni pakujemy się do prywatnego domu, zamiast do czekających na nas pokoi (Ola) i zakopujemy się autem przed tymże prywatnym domkiem. Islandczycy, zawsze gotowi do użycia swych potężnych maszyn, bez problemu wyciągaja nas następnego dnia.

Brak komentarzy: