wtorek, 28 sierpnia 2007

Klasyczna wycieczka w nieklasycznym wydaniu

W niedzielę ruszyliśmy terenowym Nissanem (który Grzesiek i Michał dostali z szefa, aby mogli dojeżdżać do pracy; a pracują w mieście;) na klasyczną, popularną wycieczkę do atrakcji tzw. Złotego Kręgu. Zaliczają sie do nich: Pingvellir - równina, na której od 930 r. zbiera się wikiński sejm; gejzery oraz imponujący "złoty wodospad", wizytówka Islandii - Gulfoss. (Każde słóweczko, które kończy się na -"foss" to wodospad)

Hasło wyprawy: "Trzeba zbierać tylko dobre kamyczki"

PINGVELLIR - równina na której zbierał się wikiński sejm i która jest do dziś jest dla Islandczyków ważnym symbolem i to tutaj odbywają się różne narodowe uroczystości:

Leży ona nad brzegiem największego jeziora na wyspie (Pingvallavatn), które jest popularnym miejscem odpoczynku dla mieszkanców stolicy. Całość tworzy Park Narodowy Pingvellir.


Więcej zdjęć na: http://picasaweb.google.com/aleksandrachlipala/Pingvellir


Tak wygladala nasza droga:


od lewej: my:), Kinga, Michał, Grzesiek na swoim stałym miejscu-robi to zdjecie:)


GEJZERY

Staruszek gejzer Geysir (od którego nazwy wzięła się nazwa całego zjawiska) już nie wybucha samoistnie. Pobudza się go tylko na specjalne okazje dodając do niego...mydło! (Wybucha wtedy na 60m). Regularnie wybucha za to inny gejzer - Stokkur:


Cała okolica jest aktywna geotermalnie, znajdują sie również wielokolorowe kociołki:




Więcej: http://picasaweb.google.com/aleksandrachlipala/Gejzery


GULFOSS





Więcej: http://picasaweb.google.com/aleksandrachlipala/Gulfoss



Pózniej nasza wycieczka stała się mniej klasyczna - ruszylismy naszym samochodzikiem;) w interior:



i dotarlismy pod jęzor lodowca Langjokull:

z bliska:

Na tym to jęzorze"Grzesiek oglądał szczeliny jak stokrotki"...
A co poniektórzy pogubili na nim buty (dosłownie;)
Za tydzień ruszamy tam gdzie Kinga spędziła zimę - do Isafjordur, we Fjordach Zachodnich:)

czwartek, 23 sierpnia 2007

Z cyklu "Co szanujący się psycholog kulturowy powinien zauważyć";)

- inna definicja szczerości i kurtuazji, na pytania: "jesteś zmęczony/a", "chcesz dzisiaj pracować", "dobrze sie czujesz?" odpowiada się tu zgodnie z prawdą, nie kurtuazyjnie

- kierowcy autobusów słuchają róznorodnej muzyki: od jazzu po heavy metal:)

- w szatni (np. na basenie) bieże sie prysznic na golasa i wogóle biega sie na golasa i nikt nie robi z tego sensacji (scenki typu: 3 gołe "wielorybki" ważą sie na wadze są na porządku dziennym),; człowiek początkowo głupio się czuje w ubraniu, no więc się rozbiera i czuje się "normalnie" (swoja droga ciekawe zjawisko: konformizm i niewystawanie ponad grupę" jest silniejsze niz poczucie wstydu przywiezione z katolickiej Polski, w mniejszym czy większym stopniu)

- policja przepraszajaca za zatrzymanie ciebie na drodze
- malo papierkowych bubli w urzedach

wtorek, 21 sierpnia 2007

Reyfi - Festiwal kultury krajów skandynawskich



W dniach 18-26 sierpnia odbywa się festiwal organizowany przez Nordic House, organizację stawiającą sobie za cel pokazywanie dorobku kulturalnego krajów skandynawskich.
Festiwal jest zorganizowany z rozmachem: szklany namiot koncertowy został sprowadzony, specjalnie na tę imprezę, z Holandii...
Dziwi tylko dość mała frekwencja na tych imprezach, wszak Islandczycy słyną z zamiłowania do kultury.

Na tym festiwalu jesteśmy wolontariuszami:) Do naszych zadań należą tak odpowiedzialne funkcje jak:
- pociąganie w odpowiednim momencie performencu za przezroczystą linkę
- otwieranie pokoi dla artystów i dbanie o nich:)
- pilnowanie drogiego sprzętu
- przestawianie krzeseł
- i takie tam...;)

Ogólnie nie jesteśmy zbytnio eksploatowani. Pracujemy więc iście "po islandzku", czyli robimy sobie kawkę/herbatkę i idziemy cieszyć się wydarzeniami festiwalowymi:

- szwedzki folk w wykonaniu grupy Draupner:


- Academy of Jazz, czyli szwedzcy muzycy+wokalistka z Poludniowej Afryki...



Jest masa wolontariuszy z całego świata, a wcale nie ma duzo pracy, dużo więc czasu spędzamy na rozmowach:)
Część osób jest z organizacji Seeds (chyba taka jest oryginalna pisowania). Jeżdżą oni na festiwale na całym świecie i są na nich wolontariuszami (mając zapewnione zakwaterowanie i wyżywienie). Fajny sposób na poznanie ludzi i świata:)
Więcej zdjęć:

Będziemy je jeszcze dodawać do albumu, festiwal jeszcze trwa;)

poniedziałek, 20 sierpnia 2007

Menningargnaegd - czyli Noc Kultury (18 sierpnia)





Co roku, w trzecią sobotę sierpnia odbywa sie całodzienna (wbrew nazwie) - rozpoczynająca się juz o 10 rano, organizowana z dużym rozmachem impreza kulturalna. A raczej szereg, skierowanych do różnych odbiorców, imprez kulturalnych: wystaw, koncertów, performanców, warsztatów tańca, pokazów filmowych...

Tego samego dnia odbywa sie tez klasyczny maraton oraz szereg biegów krótszych, w których biorą udział całe rodziny. Poniżej bieg dziecięcy, (każdy uczestnik dostaje czerwona koszulkę startową, stąd bieże się ten malowniczy widok):


Ciekawe propozycje nocy kultury:

- przejażdżka łódką bądź kajakiem po jeziorku w centrum miasta:




- koncerty odbywające się na małych scen porozrzucanych po całym mieście:





- obserwowanie pracy zegarmistrza


- malowanie ciała
- eksperymenty chemiczne na uniwersytecie pt.: "Nie rób tego w domu"
- warsztaty tańca, ceramiczne, malarskie, cyrkowe..
- event: "Każdy sobie śpiewa" - czyli chórem stają się przechodnie..
- koncerty w różnych dziwnych miejscach, np. rock w banku


Całość imprezy o 23 zakończył pokaz sztucznych ognii nad zatoką:






piątek, 17 sierpnia 2007

Reykiavik z góry (a raczej z wieży;)

Zdjątka z wieży kościoła Hallgrimskirkja - symbolu Reykiaviku:


Wysepka Videy:


To wzdłuż tego wybrzeża wędrowalśmy na nasz kemping w pierwszych dniach:





A to widoczny przy pięknej pogodzie lodowiec Snaelfellsnes:




Kolorowe domku centrum Reykiaviku:



Tjornin: jeziorko w centrum stolicy (nad brzegiem, widoczny na zdjęciu po prawej stronie nowoczesny ratusz):






Latarnia na koniuszku cypelka Reykiaviku:


Najnowsza atrakcja: Perlan, czyli obrotowa restauracja z pieknym widokiem, na zbiornikach przechowujących wodę:





Lotnisko dla lotów po Islandii (loty są często tańsze niż jazda autobusem):



Stary port:



czwartek, 16 sierpnia 2007

22 km między lodowcami



RELACJA Z WYPRAWY 11-12-13 SIERPIEN 2007

Reykiavik-wulkan Hekla(widok z dolu)-wodospady:Seljalandfoss-Skogarfoss-przejście górskie: Skogar-Porsmork 22km między lodowcami Eyjafjalljokull i Myrdalsjokull- Basar-Husadalur-Reykiavik


11 sierpień - sobota

Wyprawę rozpoczelismy z opoznieniem (ja sie wysypialam po pracy i wczesniej niz o 9:30 wstać niepodobna). Po polgodzinnym marszu przez Reykiavik i przekraczaniu rzeczki Ellidaar dotarlismy na obwodnice stolicy. Pierwsze „machniecie” i juz zatrzymal sie sympatyczny Islandczyk, pracujący przez 6 miesiecy w roku rybak jadacy na golfa do Selfoss. (oni mają tu hopsia na punkcie tego sportu)
Wysadzil nas co prawda pokazujac zla droge do Vik, ale jako doswiadczeni traperzy szybko dostrzeglismy błąd.:) Za rada zainteresowanego nami sympatycznego islandzkiego młodzieńca dwukrotnie zmieniliśmy punkt zatrzymywania kierowców. Z obrzeży zamieszkanego przez tysiac mieszkancow Selfoss (w którym jednakże dziala PriceWaterhousecoupers!!) zabrał nas polski tirowiec. Zafundowaliśmy sobie z nim 1,5 godzinną objazdowa wycieczke pod wulkan Heklę. Wygląda dość niepozornie..



Kolejny stop to mówiący po polsku Litwini-para 40 latkow pracujaca w Reykiaviku. Anatol po dowiedzeniu sie, że jestesmy z Polski kupił nam po "Żywcu" (powszechnie dostępne jest tu polskie piwo) i kontunuowalismy podróż w bardzo "słowianskiej"atmosferze. Z głównej drogi widoczny jest wodospad Seljalandfoss:





A także imponujący Skogafoss, spod którego około 18 ruszyliśmy w góry (ta pomarańczowa kropeczka to Ola):




Ruszamy w górę podążając wzdluż wypływającej spod lodowca rzeki, na której co chwile odkrywamy kolejne cudo-wodospady.


Przez chwilę zagubieni we mgle..szybko odkrywamy żwirową droge, ktora prowadzi az do chatki połozonej między dwoma lodowacami. Docieramy jednak do niej następnego dnia. Robi sie późno, więc znajdujemy miejsce na nocleg:


12 sierpień

To zdjęcie naszego obozowiska jest z 6 rano, kiedy to cieszylam sie sloncem!! (Daruś spał) I czekalam na wylowienie sie lodowców zza mgły:


Wspinamy sie do wspomnianej wcześniej chatki i podziwiamy widoki widocznych wysp Vestmannaeyjar:



W deszczu dotarlismy do chatki-schronu, która znajduje się w połowie drogi między Skogar a Porsmork.Spotkalismy tam wycienczonego i przemoczonego Kubę, który po dojsciu do siebie dołączył do naszej wyprawy.

Przechodzilismy przez jęzor lodowca, we mgle, szukając żółtych tyczek...



a w lodowcu straszyły szczeliny:


Nasz trud zostal jednak wynagrodzony: po przekroczeniu najblizszego pasma, ukazał nam sie taki widok na Eyjafjalljokull:


można więc było wypić winko, tachane na uczczenie takich widoków:)



W drodze do Porsmork:






ukazują nam się jęzory lodowców i takie widoki:
(są łancuchy i chwile na czworakach:))









Schodzimy do Porsmork, dzicz, nic nie ma. Patrzymy: domek! Wchodzimy: toaleta cała w kafelkach:)

Idziemy dalej, Kuba chcący się zatrzymać na noc pyta napotkanego Islandczyka (siedzącego w samochodzie terenowym, a jakże!): "Gdzie tu jest kemping?". "Wszędzie!"- odpowiada zdziwiony pytaniem wyspiarz.

Znajdujemy w końcu oficjalny kemping i mini schronisko. Jest juz 19, a my jutro idziemy do pracy...i chcielibyśmy jak najszybciej znależć się w Reykiaviku. Nie jest to jednak takie proste...jest 30 km do głównej drogi, i trzeba pokonać samochodem terenowym rzekę. Ale probujemy! Jedziemy z szefową bazy terenową toyotą do miejscowości gdzie, jak mówi, możemy spróbować złapać stopa. Niespodziewanie wysadza nas z samochodu przed rwącym potokiem. A myśleliśmy, że z nią go pokonamy. Każe nam machać w kierunku znajdującego sie po drugiej stronie rzeki gospodarstwa. Machamy. Czekamy. Jakieś ruchy po drugiej stronie. Drobna blondynka wsiada do "terenowego"traktora z niewielką przyczepką bagażową i dynamicznie forsuje wodę. Zastanawiamy sie czy ta przyczepka to dla nas...Odpowiedź brzmi: TAK!!

W tym miejscu prosimy osobę, która robila zdjęcia naszej wesołej przeprawie o wklejenie ich w tym miejscu :)

Po emocjach, szczęśliwie będąc już na drugim brzegu, dowiadujemy się, że do Husadalur (czyli do miejscowości do której zmierzamy) jest tylko poł godzinki drogi doliną...Ok idziemy..:)

Pierwsze co nam sie ukazuje to latarnia (wokół dzika przyroda). Cała miejscowość to kemping i schronisko, z tym, że z większymi luksusami niż ta, do której zeszlismy prosto z gór (sauna, tak zwany hot spot, czyli basenik z gorącą, geotermalną wodą). No i najwazniejsze - TU DOJEŻDZA AUTOBUS (terenowy oczywiście:) - w drodze do cywilizacji trzeba jeszcze bowiem kilkakrotnie sforsować rzekę. Czeka nas nocleg w tym miejscu - autobus do stolicy rusza o 8:30 rano, a nikt w kierunku głównej drogi się nie wybierał. Skorzystaliśmy więc z luksusów przygotowanych dla turystow, którzy schodzą do Husadalur zazwyczaj po kilkudniowym marszu przez interior.

Padamy na nosek...


13 sierpień

Ruszamy do domu. Przeprawa przez rzeke terenowym autobusem nie robi juz na nas wrazenia;) Jedziemy koło wodospadu Seljalandfoss. Jeszcze wczoraj robil na nas ogromne wrazenie, teraz nie wzbudzil juz wiekszych emocji. Nie wiem czy to dobre zjawisko..:) Uodparniamy sie na piekno;)