wtorek, 1 stycznia 2008

Fajerwerki i ogniska czyli sylwester po islandzku


Sylwester islandzki w sumie nie wiadomo kiedy się zaczyna.

Nie wiadomo też kiedy się kończy.

Nie bardzo też wiadomo kiedy dokładnie zaczyna się Nowy Rok.

W sumie wielu rzeczy nie wiadomo.
Jak to na Islandii.

A to wszystko przez wszechobecne fajerwerki. Zaczynają się gdzieś po Świętach, a kończą 6 stycznia (przynajmniej teoretycznie). Islandczycy wydają na nie fortuny (nierzadko połowę swojej pensji), tak aby każdy, nawet najmłodszy członek rodziny, mógł sobie oświetlić choć na chwilę zimowe ciemności (tak, tak widzieliśmy zagubione małe dziewczynki zapalające olbrzymie race i niewiedzące cóż dalej z tym fantem począć).
Farejwerki warunkują przebieg całego wieczoru/nocy. Islandczycy najpierw spotykają się wieczorem na rodzinnych kolacjach. Potem obowiązkowo każdy ogląda pokaz sztucznych ognii (i zwykle sam aktywnie bierze w nim udział). Jest to obowiązek do tego stopnia, że restauracje, puby itp. nie pracują w godzinach23:30-00:30, wszystkie są zamknięte na amen. I dopiero po pokazie są otwierane i wypełnia je zmarznięty, lecz oszołomiony (nie tylko fajerwerkami) tłum i zaczyna się impreza.


Sylwestra spędziliśmy więc na modłę islandzką - fajerwerki pod katedrą, a potem - tańce hiszpańskie w spodniach przeciwdeszczowych - tego wieczoru wichura była okrutna. (no dobra, tego drugiego nie robią prawdziwi Islandczycy ).


Za miastem lub na jego obrzeżach odbywało sie natomiast palenie wielkich ognisk, symbolizujące nadejście Nowego.

Brak komentarzy: