Jedziemy w koło Reykjanes - połwyspu na południe od stolicy. Szukamy: pełnego oceanu, latarni na klifach, buchającej gorącem Ziemi i bulgoczacych kociołków błotnych!
Wyjezdżamy z Reykjaviku (jak widzicie znowu jest słonecznie;)
Chyba pisaliśmy, że mają tu lekkiego hopsia na punkcie golfa, (3 godziny transmisji na żywo w pasie dobrej oglądalności) ale nie pisaliśmy, że mają pola golfowe w takich miejscach:
Latarnie i ocean:
Wyjezdżamy z Reykjaviku (jak widzicie znowu jest słonecznie;)
Chyba pisaliśmy, że mają tu lekkiego hopsia na punkcie golfa, (3 godziny transmisji na żywo w pasie dobrej oglądalności) ale nie pisaliśmy, że mają pola golfowe w takich miejscach:
Latarnie i ocean:
Się bawimy:
Droga przez księżycowy krajobraz, taki obraz wita kazdego kto ląduje na Islandii (to przez taki krajobraz podąża sie drogą z miedzynarodowego lotniska do Reykjaviku):
Granica płyt tektonicznych: europejskiej i amerykańskiej przebiega przez Islandię, oddalają się one od siebie w tempie 2 cm rocznie. Można przejść przez mostek i być raz w "Europie" a raz w "Ameryce". To dobrze określa Islandię, w której ścierają sie wpływy ich obu:
Trochę przez przypadek trafiliśmy tu:
Oczywiście wdrapaliśmy sie na te klify:) a na nich masa ptaków ma swoje gniazda, ale nam nie wyszło ani jedno ładne ich zdjątko:( i leżąc na trawie, na brzuszku, podsuwalismy sie do krawędzi...
Leżąc na klifie obrócamy głowę i widzimy:
I jeszcze bulgocząca, dysząca ziemia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz