Lodową drogą potoczyliśmy się w poszukiwaniu huczącego w dziczy wodpospadu.
Po drodze poznaliśmy zwariowane i bardzo towarzystkie islandzkie konie:
I zatrzymywaliśmy się mnóstwo razy:
Wdrapujemy się, aby obejrzeć Glymur z bliska, kamyczki ustawia się tu zamiast naszych napisów pt.: "Tu byłem":
Na mini parkingu przed ścieżką wiodącą do wodospadu ujrzeliśmy samochód na krakowskich numerach, Ci Polacy są wszędzie;)
Dokumentacja wyjazdu, w tym tęcze nad Glymurem tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz