sobota, 6 października 2007

Reykjavik International Film Festival


Właśnie dobiegł końca Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Reykjaviku, wykupilismy karnet i przez ostatni tydzień naprawdę dużo czasu poświęciliśmy kinu...Ja biegałam na wczesno popołudniowe seanse, a Darek na wieczorne. O główną nagrodę - Złotego Maskonura (to ptaszek widoczny na plakacie, narodowy symbol Islandii) walczyło 15 filmów debiutantów, które wniosły do świata kina nowe spojrzenie.

Wygrała węgierska "Iska's Journey", której niestety nie widzieliśmy. (Jak zawsze nie można było zobaczyć wszystkiego i na coś trzeba się było zdecydować. Maraton w stylu "5 filmów jednego dnia w różnych kinach" wypróbowany przeze mnie nie jest jednak najlepszym pomysłem;).

Nagroda krytyki dla rewelacyjnego duńskiego obrazu: "The art of crying" (to był mój typ na zwycięzcę). Świetnie, słodko-gorzko opowiedziana historia rodziny z problemami, widziana oczyma 11-letniego chłopca. Śmiejesz się a myślisz - mój ulubiony gatunek kina. Must dla psycholoszków

Nagroda publiczności dla "Control" - historii życia (krótkiego) Iana Curtisa z Joy Division. Lata 70, Wielka Brytania, muzyka, miłość, wybory... jak to w życiu;) Mistrzowsko odtworzony i pokazany klimat tamtych lat.


Widziane i polecane:

- "XXY" - historia nastolatki/nastolatka dotkniętego tytułowym syndromem, intrygująco pokazana, i ten dom na plaży...

- "Roming" - Cyganie, podróż, wolność i śpiew kontra laptop i namiot, a okazuje sie jeszcze, że i wiek już nie ten.. Życie Cyganów i ich potomków w obecnych czasach - wersja humorystycza. Dobry.

- "Import-export" - odwieczna wędrówka za szczęśliwym życiem: Ukrainka szuka go w Wiedniu, Wiedeńczyk na Ukrainie. Ciekawe spojrzenie na emigrację i jej powody i ... Typ dokumentu, warto. W Polsce premiera w lutym 2008.

- "Grandhotel" - najnowszy film Davida Ondricka: jak zawsze czeski humor, narysowane grubą kreską postacie i piękne widoki z Grandhotelu na Liberec. A! i jeszcze jak to miło usłyszeć czeski język na Islandii, od razu tak się człowiek bliżej domu czuje;)

Jeżeli możecie pójść na film tylko ze względu na obrazy to polecam przedziwny, ale fascynujący obrazami "Faces of a fig tree".


Widziane i niepolecane:

- "Shotgun stories" - miał być amerykański film w wydaniu europejskim, ale nie wyszło. - "Last winter"- temat globalnego ocieplenia przerósł twórców. Uśmiercając niemal wszystkich bohaterów chcieli chyba pokazać zemstę natury na człowieku.

Polskę reprezentował film "Hiena", na którym jednak nie byliśmy.

Więcej o festiwalu: http://www.riff.is/

Brak komentarzy: