Islandzkie Święta często postrzegane są jako poprostu 5 dni wolnego, kiedy to można wyskoczyć sobie do Alicante czy gdzieś tam indziej poleniuchować w słońcu.
W Wielki Czwartek umawiają sie na imprezy, to w Wielki Piątek zaczął się największy festiwal muzyczny w Isafjordur, a w Wielką Niedzielę wielu młodych Islandczyków zaczynało jak każdą inną niedzielę - kacem po sobotniej imprezie.
Jak to określił polski ksiądz w Isafjordur: "Luteranie muszą czymś wypełnić pustkę w swym życiu", co mi się wybitnie nie podobało. Podpadł mi okrutnie takim głupim tekstem.
Prawdą jest, że wielu Islandczyków kościół odwiedza tylko w czasie chrztu, ślubu i pogrzebu.
Jedynym zaobserwowanym przeze mnie zwyczajem jest konsumpcja kiczowato ozdobionego, czekoladowego jaja:
Darek dostał takie cudo od swego ześwirowanego szefa. Zauważyłam, że mój sposób jego jedzenia jest odmienny: ja najbardziej cieszyłam sie na czekoladową skurupkę, a oni wyjadają okropne anyżowe cukierki ze środka, a skorupkę wyrzucają..
A poniżej nasza Wielkanoc:
A poniżej nasza Wielkanoc:
Mazurek!!
Żonkile otrzymane w prezencie od Antoniego:
Koszyczek z pisankami, Żurek, chrzan - był!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz